Susza w Polsce. „Zakrada się po cichu”

Za nami ciepła, w wielu miejscach bezśnieżna zima. Wiosna jest uboga w opady. Obserwujemy niski poziom wody w rzekach. Prognozy wskazują, że deszczu w kwietniu nie będzie dużo. „Susza to kumulujące się zjawisko, a w Polsce jesteśmy nieprzygotowani do zatrzymywania wody” – komentuje hydrolog prof. Paweł Rowiński, wiceprezes PAN. 

W rozmowie z radiem TOK FM ekspert przypomniał, że nasz kraj nie ma wystarczającej ilości zbiorników retencyjnych. „W polską gospodarkę wodną nie inwestuje się od bardzo dawna. Tam, gdzie spadnie deszcz, zatrzymujemy tylko 6,5% wody. Zniszczono retencjonowanie lokalne, które jest przecież najważniejsze” – ocenia prof. Paweł Rowiński. 

„Z suszą jest inaczej niż z powodziami. Zakrada się po cichu, przychodzi bardzo powoli. To jest kumulujące się zjawisko. Już rok 2018 był suchy, a przyroda nie pozwala naszemu systemowi hydrologicznemu się odnowić” – tłumaczy ekspert. 

Susza oznacza poważne problemy dla rolnictwa. Skutkiem będą wyższe ceny owoców i warzyw. Konsekwencje odczują również takie branże jak energetyka czy transport rzeczny towarów. Istnieje ryzyko, że w niektórych gminach dojdzie do przerw w dostawach wody. Przypomnijmy, że tak było zeszłego lata w Skierniewicach. 

Zasoby wodne Polski są jednymi z najniższych w Europie. Za nami są tylko Cypr i Malta. Na jednego mieszkańca naszego kraju przypada średnio ok. 1,56 mln litrów na rok. Dla porównania średnia dla Europy jest niemal 3-krotnie wyższa (4,56 mln litrów na rok). 

Niedobory wody w naszym kraju są chorobą przewlekłą, a zmiany klimatyczne dodatkowo pogarszają sytuację. 

Źródło informacji: wywiad dla radia TOK FM (15.04.2020) 


Opublikowano

w